Tym co porusza polskich obywateli najdotkliwiej są
bezsprzecznie martwe i zaniedbane dzieci. I wcale nie twierdzę, że to
nieprawidłowe – dziwnym z tej perspektywy zdaje się być wyłącznie niski
przyrost naturalny. Skoro tak kochamy dzieci, to czemu do cholery ich nie
robimy?! Ale to myśl na inną dyskusję.
Wracając do tematu, śmierć małej bezbronnej istoty dogłębnie
porusza naszą wrażliwość. Co za tym idzie, wszystkie inne ważne tematy spychamy
na bok a media i nasze prywatne rozmowy zazwyczaj sprowadzają się do pytań: czy
można było tego uniknąć? kto zawinił? Jeszcze nie tak dawno anty-bohaterem
narodowym była „Matka małej Madzi”. Tym razem społeczeństwo wini „Ojca
dziewczynki z samochodu” i właściwie trudno się dziwić takiemu poglądowi. „Jak
można zostawić dziecko w samochodzie?” „Jak strasznym rodzicem trzeba być?” „Niech
tacy ludzie lepiej nie posiadają dzieci.” „Udusić rodziców!” Faktycznie, to co się stało jest okropne i
rozumiem cierpienie każdego kogo porusza ten temat. Jednak czy na pewno winnym
jest ojciec?
Wyobraźmy sobie teraz naszą polską rodzinkę 2+1. Nie ma
lekko, bo na dziecko trzeba mieć pieniądze, bo dziecku należy zapłacić za
przedszkole, gdzieś tam jeszcze kredyt na mieszkanie, drogie paliwo no i fajnie
było by z dzieciakiem pojechać na wakacje. Niby sielanka, bo mamy rodzinę, mamy
siebie, mamy to dziecko, ale zapier*lać trzeba! Codziennie rano wstajesz, Twoja
kobieta idzie do pracy, Ty zawozisz dziecko do przedszkola, na 8h wchodzisz w
zupełnie inny świat, zarabiasz na to co masz, wychodzisz, dziecko odebrała
Twoja kobieta, spędzacie razem parę godzin przed snem i usypiasz przed
telewizorem (zapomniałam jeszcze o zakupach, praniu, sprzątnięciu i ugotowaniu
obiadu, ale gdzieś by się wcisnęło). Wtorek wygląda podobnie, później środa,
czwartek, piątek i kolejny tydzień a później kolejny miesiąc . Doceniasz to co
masz, wiesz że ciężko na to pracujesz ale w pięknym uśmiechu swojej kobiety i
swojego dziecka widzisz odbicie tej ciężkiej pracy.
Wstajesz rano, jecie razem śniadanie, w drodze do pracy
odwozisz dziecko, BOŻE CO ZA UPAŁ! spędzasz w pracy kolejne 8h (akurat dzisiaj
się uparli, każdy coś od Ciebie chce), zjeżdżasz windą po pracy (jeszcze tylko
te korki i zaraz będę w domu) otwierasz samochód..
Znacie to uczucie „o nie, zapomniałem!”, kiedy mieliście
zrobić coś naprawdę ważnego? Nie wyłączyłeś żelazka (czy moje mieszkanie
jeszcze stoi?), zostawiłem portfel na samochodzie (k*wa, tyle gotówki,
wszystkie dokumenty!) itp. Nie potrafię przywołać konkretnej sytuacji, ale wiem
jak nagle jest pusto i głupio – bo właściwie to niby dlaczego zapomniałam, przecież
nawet nie robiłam nic ważnego, po prostu się zamyśliłam - byłam pewna że to
zrobiłam. I nic nie jesteś w stanie poradzić, bo przecież zawiodła Cię pamięć,
a nie inny człowiek. Pamięci nie obciążę winą za śmierć dziecka.
Starasz się je reanimować, w głowie masz zupełną pustkę,
totalny żal, smutek, bezradność. Nic już nie jesteś w stanie zrobić.
Współczuję ojcu, jest mi go żal i nie potrafię wyrazić
swojego smutku. Z moich ust nie usłyszysz, że nie powinien być ojcem – być może
właśnie on starał się być najlepszym ojcem na świecie? Być może to on dzień w
dzień urabiał się po pachy by zapewnić swojemu dziecku wszystko co najlepsze?
Jak większość Polaków bardzo przeżywam tą sprawę i wiele
wniosków przychodzi mi do głowy. Pomijając jak najbardziej słuszną kwestię edukacji ludzi
w sprawie świadomego pozostawiania dzieci i zwierząt w samochodach, poza tym
najbardziej uderza mnie pośpiech.
Żyjemy w strasznych czasach, wciąż musimy się spieszyć, a
nasze mózgi przyzwyczajają się do schematów, za pięćsetnym razem wykonujemy
pewne czynności mechanicznie. Nie wiem czy warto i czy sama chcę tak żyć..
Aniu myślę, że nie zrozumiesz komentarzy ludzi którzy mają dzieci. Nie można porównywać sytuacji w której zapominamy wyłączyć żelazka, zostawiamy portfel na samochodzie do zapomnienia o własnym dziecku !!!! To żywa istota, oddycha, mówi, rusza się. Owszem żal mi ojca tego dziecko na pewno do końca życia sobie tego nie wybaczy, ale nie znajduję dla niego zrozumienia... Wiem co to znaczy myśleć o 1000 spraw na raz, czy wystarczy na mleko, że muszę jechać do urzędu, zaglądnąć do chorej ciotki, zabrać jedzenie dla dziecka, ulubionego misia, papiery, dokumenty itp. Ale niestety tak jak mówię, zapomnienie o dziecku to jednak coś innego :/ Tym bardziej jeżeli jak piszesz robimy to wszystko dla najbliższych - gonitwa za pieniądzem itp. to jak możemy o tych bliskich zapomnieć ??!!
OdpowiedzUsuńMożliwe, że faktycznie nie rozumiem bo nie byłam jeszcze w takiej roli. Ale zrozumienie ułomności człowieka (tutaj ojca) i świadomość, że była to ostatnia rzecz jakiej mógł on chcieć sprawia że potrafię go zrozumieć i w 100% wybaczyć.
UsuńNigdy nie można powiedzieć "mi coś takiego nigdy się nie zdarzy", bo być może ten ojciec też by to powiedział gdyby ktoś kiedyś przytoczył mu taką historię?
myślę, że nie był najlepszym ojcem na świecie.
OdpowiedzUsuńmyślę, że jakby mnie moj tata zapomnial i ledwo bym przezyla i by mi to opowiedzial to nie nazwalabym go najlepszym ojcem na świecie.
poza tym, ludzie wyrzucaja zwierzeta na ulice, zostawiaja tez w aucie i nie robi sie z tego ogromna afera, a powinna, chce uslyszec jak pikietują do takich ludzi "ty nie zaslugujesz na bycie człowiekiem, ani zwierzęciem' 'nie powinienes się urodzić!' itp. Byłoby mi lepiej, a tymczasem przewaga umierajacych i zapomnianych kotow i pieskow jest wieksza niz dzieci ... to mzoe najpierw poradzic sobie z tym pierwszym to automatycznie wyeliminujemy drugie ? Bo jak ktos kto nie ptorafi zaopiekowac sie zweirzeciem moglby to zrobic z dziekciem?!
Ja nie muszę mu wybaczać bo nie przede mną musi się tłumaczyć, nie ja go rozgrzeszę... I tak jak mówię żal mi go jako człowieka bo prawdo podobnie już nigdy nie będzie mógł żyć normalnie ze świadomością co się stało. Bo niestety jakby na to nie patrzeć zawinił... dziecko zapłaciło życiem za jego błąd. Pisałam już wcześniej o tym, że jeżeli ta gonitwa za tym wszystkim dla dziecka, rodziny - to jak o tym dziecku można zapomnieć... Nie wiem, nie rozumiem, nie potrafię znaleźć zrozumienia... Może podchodzę do tego bardziej emocjonalnie bo mam już przy sobie taką małą istotkę... Wyciągam go z samochodu nawet gdy śpi i idę tylko zapłacić na stacji... nie wiem nie potrafię zostawić go samego... Nigdy nie zdarzyło mi się wysiąść z samochodu i nie pamiętać, że wiozę w nim dziecko. Kurczę przecież oddycha, rusza się, przekręca, śmieje, zaczepia, kopie... przecież patrzysz w to lusterko wsteczne 100 razy na niego, czy mu wygodnie, czy nie za gorąco, czy główka nie opadła bo zasnął, czy ma w rączce misia....
OdpowiedzUsuń