wtorek, 13 grudnia 2016

Arcydzieło!

Być może to złudzenie, ale wydawać się może, że ostanimi czasy mamy do czynienia z koszem obfitości w sztuce filmowej. Zarówno jeśli chodzi o filmy jak i seriale oraz krótkie formy. Nie znam się na tym zupełnie, ale tak mi się wydaje. Być może to złudzenie bo niezaprzeczalnie istnieje wiele mistrzowskich dzieł pochodzących z przeszłości, ale teraz się rozchodzi o ilość! Z dużą przyjemnością trawię wolne chwile (mimo, że nie mam ich zbyt wiele) na zasiadanie przed wielkim ekranem. Czasami zdarza mi się nawet wpaść w irracjonalny stan ogromnego lęku, że nie uda mi się oglądnąć wszystkiego co bym chciała i co być może jest tego warte - mam przecież do nadrobienia zarówno pozycje z przeszłości, jak i ogromną ilość aktualności. A przecież życie nie powinno ograniczać się tylko do ekranu, bo gdzie zmieścimy czas na nasz własny film, który codziennie reżyserujemy?

Nieważne z resztą. Nie popadając w paranoję i błędne koło zamartwiania się o niemożliwość oglądnięcia wszystkiego co istnieje pozwolę sobie przejść do sedna. 
Tym co chciałabym zakomunikować jest fakt, że na tle całego tego dobrodziejstwa (bo co innego, gdyby na tle jakiegoś chłamu) wśród wielu pereł, natrafiłam na perłę idealną, perfekcyjną, arcymistrzowską! I z całego serca chciałabym zarekomendować ją każdemu, by mógł się z nią zetknąć. Po prostu polecam Wam serial "Młody Papież" Paolo Sorrentino. 

Moim zdaniem jest to dzieło kompletne. Porusza moje serce i głowę. Sprawia, że nie mogę przestać myśleć o nim całymi dniami. Nie chciałabym wyrokować na temat tego o czym jest ten serial, bo być może dla każdego z nas będzie on o czymś innym. Niemniej jednak dostrzegam w nim to, co powinno mieć (według mnie) arcydzieło - powinno na nas wpływać i nas zmieniać. Powinno sprawiać, że nasze głowy będą lepiej pracować, a nasze serca inaczej czuć. Na mnie ten serial tak działa i chciałabym podzielić się tym uczuciem. Każda postać budzi we mnie ogromne pokłady ciepłych uczuć i oglądając mam ochotę być lepszym człowiekiem. Co więcej może i powinno dać człowiekowi dzieło artystyczne? 
Sorrentino zrobił serial na nasze czasy. Udekorował to wszystko genialną muzyką i obrazem. Nie mogę wyjść z podziwu. 



Pozdrawiam Was ciepło,
Ania 

poniedziałek, 14 listopada 2016

.

Paręnaście dni temu minął mi symbolicznie kolejny rok życia. Nie świętowałam hucznie, bo doświadczenie nauczyło mnie hucznie świętować każdy kolejny wcale-nie-symboliczny dzień.
Dzisiaj jednak naszła mnie rozkoszna autorefleksja odnośnie wieku, którą chcę się z Wami podzielić: Jestem już taka dorosła, a wciąż tak bardzo dziecinna. Ta dziecinność przejawia się w prostoduszności, naiwności do ludzi. Ale to jest naiwność świadoma, wynikająca ze światopoglądu, ja się na nią przecież codziennie wstając z łóżka decyduję.

Co jest wspaniałe to to, że od czasu gdy postanowiłam uwierzyć, że każdy człowiek jest dobry to ta myśl okazuje się być prawdą. Tak jakbym wcale sobie tego nie wymyśliła, tylko gdybym odkrywała wiszącą w powietrzu zasadę działania świata. I dobrze mi z tym. I nie chcę nigdy już więcej myśleć w inny sposób. Bo gdy wierzę w ludzi, to okazuje się że również coraz bardziej w siebie. A gdy w siebie, to znowu coraz bardziej w ludzi. I to się wzmacnia i rośnie jak ta kula ze śniegu. I bywają takie dni kiedy już czuję, że nie wytrzymam bo kocham wszystkich tak bardzo i tak bardzo wiem, że wszyscy sercach macie dobro. I chce mi się płakać i cieszyć zmianę i czuję niesamowity spokój. Wiem, że wszyscy jesteśmy nieporadni i wszystkim nam życie doskwiera, dlatego popełniamy błędy i robimy różne dziwne rzeczy. Wiem też, że nikt nie rodzi się zły, czuję to głęboko w sercu.

No i tyle.
Całuję!