niedziela, 20 kwietnia 2014

Porzuć tę lekturę

Może będą to nic nie warte i mało interesujące wypociny, nie będę zaskoczona.
Byłam dobrze zapowiadającym się dzieckiem – w wieku około 13 lat polonistka cytowała na lekcjach moje wiersze. Z perspektywy czasu bezwartościowe, poziom ich dojrzałości był dokładnie analogiczny do mojego wieku, ale jednak. Pisałam, czytałam, myślałam (trochę za dużo, a może właśnie tyle ile powinnam), a co za tym idzie moje słownictwo było bogate, potrafiłam ładnie sklecić zdanie. To co robię w tym momencie będzie prawdopodobnie serią potknięć i pisarskiej żenady. Wraz z chęcią spróbowania każdego możliwego stylu życia, a może inaczej: wraz z pochłonięciem życiem po prostu, świat literatury odsunęłam na drugi plan. Zawsze tęsknię do niego. Przeraża mnie fakt, że każdy dzień bez słowa pisanego zubaża mnie wewnętrznie, że kurczą się moje i tak już nędzne horyzonty. Któregoś dnia obudzę się i będę głupia – na samą myśl mam dreszcze, a przecież ten proces chyba trwa właśnie teraz. Ostrzegam więc – literacko niestety nie mam nic do zaoferowania. Jeśli jesteś pod tym względem pedantycznym czytelnikiem, porzuć tę lekturę zanim zmarnujesz swój czas, a co gorsza – Twoje słownictwo obniży się do mojego poziomu.
Już mi się nie podoba, że od samego początku tłumaczę się jak kretynka. Coś mam do opowiedzenia, chcę światu zreferować jak go widzę. W czasach, gdy do powiedzenia coś ważnego ma właściwie każdy nawet nie łudzę się, że moje słowa będą miały jakiekolwiek znaczenie. Nie obawiaj się w związku z tym, że chcę na Ciebie wpłynąć lub wtłoczyć moją wizję rzeczywistości. Całe szczęście, jestem pozbawiona tego politycznego pierwiastka. Rzucam koło ratunkowe sobie samej. Pokrzyczę, pokrzyczę, wypluję niezgrabne mądrości i pójdę żyć dalej. Wyrzucę gdzieś w przestrzeń bulgoczący kociołek z mojej głowy. Zbyt często wydaje mi się, że na jego dnie marnuje się ogromny potencjał (jak każdemu przecież!). Czas zweryfikuje – o ile mi samej za jakiś czas będzie się chciało to czytać.
Będą to przemyślenia o wszystkim, tyle tytułem wstępu. Po prostu nie mam pomysłu, ale niech chociaż ładnie brzmi.

Nie lubię pisać „PS”, bo kojarzy mi się tandetnie (już wcale nie z listowną korespondencją, a raczej z dopiskami gimbazy). Doznałam jednak interesującego deja vu, którym (skoro już mam to miejsce w sieci, o uwłaczająco brzmiącej nazwie „blog”) bez żadnych przemyśleń chcę się podzielić. Otóż właśnie dokładam starań, by w bezmiarach Internetu otworzyć sobie furtkę do realizowania tego, o czym jest cały wcześniejszy, przydługawy wstęp – zakładam bloga. Otwieram w wyszukiwarce jakiś tam pierwszy, który przyszedł do głowy portal, a tam.. Mój stary blog. Rok 2010, zupełnie nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje. Całe szczęście połączone ze sobą wszystkie możliwe konta internetowe sprawiły, że wchodząc na stronę stałam się (bez podawania haseł) zalogowanym użytkownikiem. Doświadczenie zastanawiające – właściwie nie wiem jaki jest mój stosunek do samego faktu, że tak właśnie się stało, nieważne z resztą. Oto treść, jednego z niewielu znalezionych tam wpisów (błagam, niech ten słomiany zapał, prześladujący mnie od zarania dziejów zostanie wypleniony):

WTOREK, 23 LUTEGO 2010

jedyne, co ostatnio przyprawia mnie o dreszcze to zastój. brak rozwoju psychicznego, emocjonalnego, umysłowego, fizycznego - każdego rozwoju.

czuje się tak, jakbym do czasu przed zmianami była niemowlęciem, które dopiero teraz stawia pierwsze kroki i zaczyna na nowo progres, niosąc za sobą historię; na szczęście coraz lżejszą i mniej ważną.
nie chcę tylko popaść w błędne myślenie - by nie pławić się, wypowiadając z rozkoszą słowo "rozwój", a stać w miejscu, twierdząc, że samo przekonanie uratuje mnie od upadku. wiem, że w stosunku do czasu przeszłego postęp jest już widoczny jak czerwona linia w zeszycie; ale nie warto popadać w samozachwyt, dobrze mi wiadomo, że to on właśnie prowadzi do najgłupszego sposobu myślenia, a przede mną i tak długa droga.
chcę być dobrym i pięknym człowiekiem, wychować siebie samą w myśl ideału kalokagatia, co oczywiście wyklucza brak pracy nad sobą, która to staje się ostatnio priorytetem.”


Czyli to samo, tylko 4 lata później.

facebook