Był taki okres w moim życiu, gdy wyjątkowo intensywnie
zastanawiałam się „kim będę w przyszłości?”. Miałam wtedy pewnie koło 13-16 lat
i wcale nie chodziło mi o pracę, którą będę wykonywać. To też, ale w gruncie
rzeczy zawód nigdy nie miał dla mnie największego znaczenia. Byłam w tym
okresie okropnie wrażliwa, idealistyczna do bólu. Chciałam być dobrym
człowiekiem i to było dla mnie najważniejsze.
Zupełnie nie myślałam o tym ile będę zarabiać. Raz na
trzepaku pokłóciłam się z koleżanką z podwórka która wyznała mi, że jest
materialistką i pieniądze mają dla niej duże znaczenie. Zupełnie nie umiałam
tego pojąć. Wiedziałam, że pieniądze są – owszem – potrzebne, ale oczami
wyobraźni widziałam swoje przyszłe życie w przyczepie kempingowej na plaży ,
latającą z cyckami na wierzchu dookoła ogniska. Taka była ze mnie hipiska.
W innej wersji widziałam swoją przyszłość w roli opiekunki
dzieci autystycznych, która w domu chowa pięcioro swoich własnych pociech,
wpajając im pacyfistyczne zasady współżycia w społeczeństwie. Lub
wizualizowałam sobie perspektywę rozmarzonej artystki, mającej swoją ławeczkę
gdzieś na plantach i skrobiącej wiersze
do odrapanego starego zeszytu.
Nie chcecie wiedzieć jak wiele było tych wizji przyszłości i
jak bardzo były one odjechane.
Gdzie tam prawnicy, sławni naukowcy, celebryci i biznesmeni. Niektóre dzieci marzyły o tym, by w przyszłości zostać bogatymi piosenkarzami lub prezydentem. Żeby mieć willę z basenem i nieskończoną ilość atrakcji. W mojej dziwacznej głowie rodziły się w tym czasie wizje sklepików z antykami lub odtwarzania ról na deskach zakurzonego teatru.
Zastanawiam się dzisiaj, co pomyślała by tamta romantyczna
dziewczynka, widząc moje dzisiejsze życie i poczynania. Czy była by ze mnie
dumna czy rozczarowana? Może przeraziło by ją, że w wieku 25 lat nie założyłam
jeszcze rodziny? Albo pozazdrościła by, że coraz mocniej stąpam po ziemi?
Mam wrażenie, że mimo iż wszystko jest teraz zupełnie
inaczej niż wtedy – niewiele zmieniło się w tym idealistycznym, trochę zbzikowanym
charakterze. Jestem teraz dorosła. Doceniam i rozumiem rolę pieniędzy w życiu. Ale nadal najważniejsze dla mnie, to być w życiu dobrym człowiekiem. Więc staram się na prawdę mocno. I wyobrażam sobie z zadowoleniem, jak to będzie za paręnaście kolejnych
lat?
W międzyczasie natknęłam się na arystotelesowską ideę złotego środka. Całe szczęście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz