Nieważne z resztą. Nie popadając w paranoję i błędne koło zamartwiania się o niemożliwość oglądnięcia wszystkiego co istnieje pozwolę sobie przejść do sedna.
Tym co chciałabym zakomunikować jest fakt, że na tle całego tego dobrodziejstwa (bo co innego, gdyby na tle jakiegoś chłamu) wśród wielu pereł, natrafiłam na perłę idealną, perfekcyjną, arcymistrzowską! I z całego serca chciałabym zarekomendować ją każdemu, by mógł się z nią zetknąć. Po prostu polecam Wam serial "Młody Papież" Paolo Sorrentino.
Moim zdaniem jest to dzieło kompletne. Porusza moje serce i głowę. Sprawia, że nie mogę przestać myśleć o nim całymi dniami. Nie chciałabym wyrokować na temat tego o czym jest ten serial, bo być może dla każdego z nas będzie on o czymś innym. Niemniej jednak dostrzegam w nim to, co powinno mieć (według mnie) arcydzieło - powinno na nas wpływać i nas zmieniać. Powinno sprawiać, że nasze głowy będą lepiej pracować, a nasze serca inaczej czuć. Na mnie ten serial tak działa i chciałabym podzielić się tym uczuciem. Każda postać budzi we mnie ogromne pokłady ciepłych uczuć i oglądając mam ochotę być lepszym człowiekiem. Co więcej może i powinno dać człowiekowi dzieło artystyczne?
Sorrentino zrobił serial na nasze czasy. Udekorował to wszystko genialną muzyką i obrazem. Nie mogę wyjść z podziwu.
Pozdrawiam Was ciepło,
Ania