..a ja tęsknię.
I co roku każdego lata zdarzy się taki dzień, gdy zmęczenie wszystkie moje myśli sprowadza do jesieni.
Wiesz co w niej lubię? To uczucie przemijania i powtarzalności. Co roku dzięki niej przypominam sobie, że świat trzyma mnie za rękę. Jesień opiekuje się mną, porządkuje mnie.
Dzisiejsza popołudniowa drzemka przyprowadziła kojące wspomnienie. Śniąc przypomniałam sobie swoje poczucie czasu z okresu pierwszych lat szkoły podstawowej. Wiele bym oddała by móc teraz oddać się temu. Dzień, miesiąc,wakacje - wszystko trwało trochę dłużej, a z tyłu głowy nie pojawiało się niebezpieczeństwo niedotrzymanych terminów, zobowiązań, spraw z którymi chce się zdążyć na czas. Jakieś to życie było bardziej poukładane, nie trzeba było się martwić.
Rano nie zrywał ze snu makabryczny budzik. Plan zajęć dyktował każdy dzień. Ktoś zawsze czuwał by zadania odrobione były na czas, a moim zadaniem było tylko ich wykonanie. Na wszystko starczało czasu - na kolegów, koleżanki, zajęcia pozalekcyjne, pisanie grubych pamiętników, zabawy z bratem i rodzicami, a do tego wszystkiego można było się jeszcze nieźle wynudzić.
To nic odkrywczego, każdy przecież tęskni za beztroskim dzieciństwem.
Dlatego cieszę się, że mam chociaż tą jesień. Jesień, która co roku otacza mnie swoim niewidzialnym ramieniem i sprawia, że kolejny rok nabiera kształtu, dopełnia się. Wiem dzięki niej, że mój świat nie funkcjonuje w kompletnym chaosie, jest w nim jakaś powtarzalność, punkt odniesienia. I właściwie mogła by to być każda inna pora roku, ale chyba tylko jesień ze swoim głębokim przemijaniem i melancholią daje mi tyle ciepła. Być może to przemijanie jest smutne skoro tak wiele osób na jesień wpada w chandrę.. Dla mnie jednak jesień jest bezpieczna, spokojna i opiekuńcza.
Dzisiaj przytłoczona upałem, obowiązkami, brakiem wakacji a nawet ich planów zabójczo tęsknię za moją ulubioną porą roku. Całe szczęście już niebawem otuli mnie swoim ciepłym kocem i wręczy herbatkę.
środa, 23 lipca 2014
wtorek, 15 lipca 2014
Sztuka życia - SLOT ART Festival 2014
Wiecie jak bardzo było mi żal, gdy rok temu dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego jak SLOT ART festival po raz pierwszy? Uwierzcie - bardzo, tym bardziej że tamtych wakacji było już "pozamiatane".
Jak mogłam być taką fajtłapą i nie wyłapać jakichkolwiek informacji, kiedy moi znajomi wracali ze SLOTu po raz kolejny od kilku lat. Być może w moim wcześniejszym środowisku nie było to wydarzenie popularne ani promowane? Co za szkoda..
Zakochałam się w SLOcie od pierwszej chwili, gdy do moich rąk trafił informator z edycji 2013. Niezliczona ilość warsztatów, wykładów, koncerty - wszystko na terenie wielkiego pocysterskiego klasztoru w Lubiążu - wizja takiego combo wspaniałości mocno zadziałała na moją wyobraźnię. No i wiadomo było, że się wybiorę. Co więcej, dziś po powrocie wiem, że nie był to mój ostatni raz.
Cały ten entuzjazm nie był jednak ślepy - jechałam na festiwal po części również z ciekawości. Od początku wiedziałam, że część wykładów zahacza o tematykę religijną, a jednym z założeń SLOTu (poza twórczością, wolnością, miłością, spotkaniem i rozwojem) jest Bóg. Posiadam już w miarę ukształtowany światopogląd, w którym miejsce Boga nie jest istotne, więc rodziła się we mnie też pewna obawa że być może poczuję się namawiana do czegoś, na co nie mam ochoty. O tym jak to się skończyło wspomnę na koniec.
W telegraficznym skrócie - bo o tych paru dniach na SLOcie można by opowiadać i opowiadać. Rodziny z dzieciurami, młodzież gimbazjalna i licealna, psiury, pancury, dredziarze, pasjonaci, brodacze, łysole. Dosłownie przekrój społeczeństwa, którego wspólnym mianownikiem była chęć tworzenia, rozwoju, zdobywania wiedzy o sobie i o życiu, odpoczynku od codzienności. Chodziłam na szczudłach, uczyłam się języka czeskiego, słuchałam o relacjach w związku i tworzeniu własnych mitów, piłam baaardzo smaczne kawki, tańcowałam na klubowej, słuchałam poezji, zapoznawałam się z twórczością innych, uczestniczyłam w licznych koncertach, odpoczywałam leżąc na trawie. Tak bardzo potrzebowałam takiego odświeżenia, zaczerpnięcia pełnego oddechu dalekiego od krakowskiego imprezowego towarzystwa wzajemnej adoracji.
Być może będzie to niepoważna konkluzja, ale większą radość niż wszystkie atrakcje zapewnione przez organizatorów dały mi dwie rzeczy: fakt, że na terenie festiwalu zakazane było spożywanie alkoholu oraz to, że nie natykałam się na każdym kroku na odlaszczonych kolegów i koleżanki w najnowszych najeczkach, koszulkach MISBHV których największym osiągnięciem jest ilość zaliczonych melanży. Co za ulga!
Wróciłam trochę smutna (bo koniec), ale ze świeżą głową. Gdybym miała powiedzieć co zrobiło na mnie największe wrażenie, był by to z pewnością koncert i wypowiedź O.S.T.R.ego na temat polityki w naszym kraju. Po około 10 latach słuchania, w końcu udało mi się pojawić na jego występie i ze zdumieniem muszę przyznać, że razem z O.S.T.R.ym dojrzewamy do pewnych kwestii w podobnym tempie, dochodząc do podobnych wniosków.
Bałam się nieco patetycznej i wzniosłej atmosfery. Nie wiem czy nie zabrzmi to głupio - ale nie jestem fanką przesady w tym względzie. Wiem, że częścią SLOTu jest sielankowa atmosfera wzajemnej pomocy, przyjaźni, uśmiechu - jak dla mnie ciut przesadzona, ale przysięgam że tylko ciut - bo nie czuć w tym zbyt dużej sztuczności. Natomiast co do religii, nie czułam się napastowana. Nikt w trakcie całego festiwalu nie powiedział mi, że wiara w Boga jest jedyną słuszną opcją. Na mojej drodze nie stanął ani jeden ksiądz katolicki, czego nie traktuję ani jako plus, ani minus - bo lubię mądrych księży.
Być może gdybym była nadwrażliwa, mogłabym sobie narzekać na występy nawiedzonego kaznodziei Davida Pierce który wytwarzał wokół siebie podniosły klimat naciąganego nawrócenia i obecności Jezusa. Również występy zespołu No Longer Music były dla mnie czymś raczej żenującym i absurdalnym (muzycznie bardzo słaby, opierający się według mnie na skandalu performance o wierze w Jezusa) , lecz to wszystko nadal zostaje stłamszone przez ogromną ilość plusów całego festiwalu - przynajmniej następnym razem wiem, czego unikać ;)
Mam nadzieję, że mój wpis zachęci do SLOT-u osoby, które tak jak ja wcześniej nic o nim nie słyszały. Za rok bierzcie ziomeczków, dzieciarnię, psy i koty - do zobaczenia! Być może spotkamy się na szczudłach wysoko nad ziemią, lub tym razem Wy będziecie prowadzić jakieś ciekawe zajęcia?
Gdyby ktoś chciał zasięgnąć większej ilości informacji na temat warsztatów, wykładów i spotkań odsyłam na http://slot.art.pl/pl/
Subskrybuj:
Posty (Atom)